Podobno kiedy wraca się na bloga po dłuższej nieobecności, należy opowiedzieć Czytelnikom o jej powodzie. Przyczyną, jak prawie w każdej sytuacji życiowej jest miłość. Pewnie spodziewacie się w tym miejscu love story. To była jednak miłość do morza i ludzi nad tym morzem. Co sprawia, że mając do dyspozycji całe wybrzeże bałtyckie co roku wracam do małej miejscowości w okolicach Koszalina? Energia pracujących tam ludzi? Spokój? Chyba raczej poczucie, że żadna zła energia mnie tam nie dosięgnie. Każdy nawet najpoważniejszy problem stwierdzi, że nie chce mu się zaglądać tam, gdzie nie ma nic poza dwoma sklepami, bankomatem i morzem.
Tym razem poza tym wszystkim, były jeszcze lampiony, szybkość, Kubuś Puchatek i silna osobowość w pobliżu. Wszystko to sprawiło, że ten czas był wyjątkowy. Nauczyłam się, że i trzeba być bardziej pewnym siebie, kochać mocniej, czuć bardziej. Przypomniałam sobie, że ważne jest to, by cieszyć się małymi rzeczami. Zrozumiałam, jak ważny jest uśmiech na twarzy ludzi wokół, że tak niewiele potrzeba, by go wywołać. Teraz czas podjąć nowe wyzwania i mieć nadzieję, że wszystkie trudności są do pokonania.
Dziękuję Wszystkim tym, dzięki którym ostatni czas będzie niezapomniany. Jesteście najlepsi 🙂