Usłyszałam dziś, że wpisy są coraz bardziej moje. Nie jestem pewna, czy to dobrze, bo za chwilę, stanie się coś czego bardzo nie chciałam.
Limonkę, zastąpi panna M, która będzie wypisywać na blogu swoje żale i niepochlebne myśli, na temat trudnego, nie zawsze zrozumiałego dla niej samej świata, w którym żyje. Ten blog nie miał być przecież żadnym dziennikiem, czy formą autoterapii, miałam po prostu pisać i trenować interpunkcję, razem z ortografią. Chyba idzie mi całkiem nieźle, bo wciąż to czytacie i strona na portalu społecznościowym, nie odnotowuje spadku liczby polubień, a wręcz przeciwnie. Dlaczego miałabym zmieniać styl i zasypywać Was, osobistymi wynurzeniami.
Dziś jednak zrobię wyjątek, pierwszy i może ostatni. Robiliście kiedyś coś czego nie lubicie, albo po prostu nie czujecie, że jesteście w tym beznadziejni?
W takich momentach, których każdy z nas ma pewnie miliony, dobrze mieć obok, kto absolutnie bezgłośnie, jednym spojrzeniem powie: ” Ogarnij się! Możesz, umiesz, robiłaś nie takie rzeczy!”
Ogarnęłam się, więc i wszystko poszło lepiej. Zrozumiałam też, że dla takiego motywowania warto żyć, nieważne jak bardzo długo….