Tamtego dnia poczuła, jakby straciła kontrolę nad tym co ją otacza. Nie do końca wiedziała co się z nią dzieje, ale nie umiała pozbierać myśli.
Przecież zazdrość, nie ma takiej mocy, by rozplątywać więzi tworzone przez lata, a przywiązanie do własnego pomysłu, nie powinno przysłaniać nam tego, co naprawdę w życiu ważne.
Do tej pory, unikała wszystkiego, co wiąże się z zaangażowaniem. Jego głos, spojrzenie, sposób mówienia, zmieniły wszystko. Nagle zaczęła się uśmiechać i zdystansowała się do samej siebie. Uwierzyła, że każdy, następny wschód słońca to nowa szansa na realizację celów, spełnienie marzeń i odnalezienie siebie, w świecie pełnym zgiełku i niepotrzebnej bieganiny. Co takiego wyjątkowego w nim dostrzegła? W świecie, w którym każdy stara się schować i ukryć przed światem, bo tego wymaga zbyt rozreklamowana, w środkach masowego przekazu asertywność, on był sobą. Mówił co myśli i czuje, nie zważając na to, jaki wypowiedziane przez niego słowa mają wpływ na ludzi wokół. Jedni go unikali, inni garnęli do niego, bo nie było szczytów, o których marzył, a które pozostawały dla niego nie do zdobycia.
Ona była taka sama. Niedostępna, czy po prostu nietuzinkowa? Chyba po prostu inna od większości. Chciała czułości, nie bała się mówić o bliskości. To ich połączyło. Byli niezwyczajni. Kochali za bardzo, czuli za mocno, ale to jest chyba życie, więc po prostu żyli.
Potem wszystko się skończyło, ale trudno. To, co ważne zawsze zostaje, gdzieś na dnie naszego serca. Zawsze będzie lubiła huśtawki, bo będą jej przypominać o czymś, tak niezdrowym, jak wartościowym. Przecież żyje się raz, trzeba żyć tak, by nigdy nie żałować, że na coś zabrakło nam czasu.