Dziś już nie pamiętała dlaczego tamtego dnia do Niego napisała. Co pewien czas przypominała sobie tylko jak przez mgłę, że wtedy był bardzo chłodny dzień. Może chciała, więc by ją ogrzał. Tak, chyba potrzebowała ciepła. Oczywiście, zawsze mogła przytulić się do kaloryfera, ale po pewnym czasie, chwila rozmowy z Nim zastępowała jej ciepłą kawę, grzejnik i najbardziej miękki sweter.
Mógł być idealny. Słuchał, wspierał. Uczył odkrywać najbardziej zawoalowane tajniki techniki. Rozśmieszał, uspokajał, nie próbował zrozumieć, po prostu był. Miał w sobie wszystko. Ale miał też kogoś dla kogo zrobiłby o wiele za dużo. Nie lubiła rewolucji, bo przeważnie robiła je niewystarczająco delikatnie, a przecież była mu winna taką delikatność, jaką sama od niego dostała.Postanowiła, więc być. Tak blisko, jak pozwalała na to sytuacja.
Czy to była zdrada? Raczej nie, bo przecież był tam, gdzie być chciał, a ona po prostu zawsze była w pobliżu. Już przecież w „Nothing Hill”, śpiewano, że najlepiej opowiesz o uczuciach, nie używając słów