Spotkali się przypadkiem. Jedno spojrzenie, ich oczy rozbłysły nieznanym dotąd ogniem. Nie wiedzieli o sobie prawie nic. Znali jedynie swoje imiona. Każde z nich miało swoje życie,zasady, którymi się kierowało. To co w tamtej chwili się z nimi działo było wbrew tym zasadom. Ale wtedy żadne reguły nie były ważne W tamtej chwili byli ważni tylko oni. Patrząc na niego stwierdziła, że jest w nim coś zagadkowego. Coś co z jednej strony, wprawiało ją w furię, z drugiej intrygowało, ciekawiło. Chciała wiedzieć o nim jak najwięcej. Jakiej muzyki słucha, jakie filmy ogląda, o czym marzy, co go relaksuje, a co wkurza. Chciała po prostu spędzać z nim czas, gadać, śmiać się, słuchać muzyki. Nie szukała wieczności, bo przecież na „na zawsze i na wieczność”, to są ideały, a jemu do ideału, wiele brakowało. Nie szukała wtedy partnera na życie. Właściwie wtedy nikogo nie szukała. Może dlatego On ją znalazł.
Ten jeden, jedyny raz w swoim poukładanym życiu, nie chciała akceptacji ze strony otoczenia, nie chciała nawet by otoczenie wiedziało, co między nimi się dzieje. Chciała tylko jego. Przez kilka miesięcy, żyła jak w transie. Wciąż się uśmiechała. Za oknem była wiosna, świat dostawał nowe życie. Ona po prostu chciała się uśmiechać i dostrzegać jego barwy. Z nim, było to o wiele łatwiejsze.