To nie w tym rzecz, by być ze sobą za wszelką cenę. By czekać tylko aż ktoś zamknie drzwi po drugiej stronie. Nie w tym rzecz, by mówić to przecież nieważne czy pójdę tam sam czy pójdziemy razem. Chciałabym wrócić tam, gdzie rozmawialiśmy, gdzie każdego ranka wyszeptywaliśmy sobie nawzajem, ledwo pamiętane sny.
Mówiłam wtedy, że spadam wprost w Twoje ramiona. O tym, że wiem, że naszej więzi nic nie pokona. Nie chciałam bajki o Kopciuszku. Chciałam bliskości. Takiej prawdziwej bez masek zrobionych z obojętności. Chciałam wierzyć, że kiedy się coś zmieni, kiedy któreś z nas stwierdzi, że potrzebuje przestrzeni, usiądziemy, pogadamy, błędów poszukamy, rozwiązanie znajdziemy. Może na kompromis pójdziemy.
Właśnie nadszedł ten moment. Każde z nas patrzy dziś w inną stronę. Pytam czy mógłbyś spojrzeć na mnie robiąc swoje plany, choć przez moment. Słyszę, że przecież ja mam pracę i świetnie razem z Tobą sobie ze wszystkim radzę, więc możesz pójść sam, wszędzie.
Ja przecież i tak pracować będę.
Pewnie, że możesz każdy jest wolny. Możesz iść i jechać wszędzie tam gdzie chcesz. Nie musisz zabierać mnie. Nie musisz musisz martwić się o mnie.
Tylko umówmy się, że już nie będę śnić o Tobie. Nie Ciebie będę miała w głowie.