Co roku, gdy zbliżają się święta, obiecujemy sobie, że tym razem będzie inaczej. Że zwolnimy. Że znajdziemy chwilę na rozmowę, na ciszę, na bycie razem. A jednak bardzo często kończy się tak samo, w pośpiechu, zmęczeniu i z poczuciem, że coś znów nam umknęło.
Święta przychodzą niepostrzeżenie, jakby między jednym spotkaniem a drugim, między kolejnym deadline’em a listą rzeczy „do zrobienia na już”. Zamiast zatrzymać się i poczuć ich sens, próbujemy je „odhaczyć”. Zakupy, porządki, prezenty, obowiązki. Wszystko ma swoje miejsce w kalendarzu, ale coraz rzadziej jest w nim miejsce na człowieka.
Zapomniana bliskość
Najbardziej bolesne jest to, że w tym całym biegu gubimy bliskość. Tę prawdziwą, tę niewymuszoną, tę cichą, ale obecną. Jesteśmy razem fizycznie, a jednak myślami daleko. Przy jednym stole, ale każdy w swoim świecie. Rozmawiamy, lecz nie słuchamy. Patrzymy, lecz nie widzimy.
Bliskość nie potrzebuje idealnie udekorowanego domu ani perfekcyjnie przygotowanych potraw. Potrzebuje uważności. Spojrzenia w oczy. Chwili, w której naprawdę interesuje nas drugi człowiek, a nie to, co jeszcze musimy zdążyć zrobić. Tymczasem coraz częściej traktujemy święta jak kolejne zadanie do wykonania, zamiast jak zaproszenie do bycia razem.
Gonitwa, która zabiera to, co najważniejsze
Żyjemy w świecie, który nie pozwala zwalniać. Uczy nas, że wartość mierzy się produktywnością, a sukces nieustannym działaniem. Praca wchodzi z nami do domów, do świątecznych stołów, do rozmów, które nigdy nie dochodzą do końca. Nawet gdy mamy wolne, nasze myśli nadal pracują.
A przecież święta od zawsze były symbolem zatrzymania. Momentem, w którym życie miało zwolnić, a człowiek miał przypomnieć sobie, co jest naprawdę ważne. Dziś coraz częściej boimy się ciszy. Boimy się chwili bez planu, bez celu, bez telefonu w dłoni. A to właśnie w tej ciszy moglibyśmy odnaleźć siebie nawzajem.
Utracona idea świąt i wzajemności
Problem nie dotyczy tylko samych świąt. Gubimy coś znacznie głębszego – ideę wzajemności. Umiejętność bycia dla siebie nawzajem, bez kalkulacji, bez pośpiechu, bez warunków. Coraz częściej pytamy: „czy mi się to opłaca?”, zamiast: „czy to komuś pomoże?”, „czy to nas zbliży?”.
Święta miały przypominać o wspólnocie, o uważności na drugiego człowieka, o tym, że nie jesteśmy sami. Dziś często stają się kolejną okazją do porównań, presji i oczekiwań. A przecież ich sens nie kryje się w tym, co widać na zewnątrz, lecz w tym, co dzieje się między nami.
Może jeszcze możemy się zatrzymać
Być może nie da się zmienić wszystkiego od razu. Może znów nie uda się stworzyć idealnych świąt. Ale może wystarczy jeden moment, jedna szczera rozmowa, jeden spacer bez telefonu, jedno „jak się naprawdę czujesz?” zadane z uważnością.
Święta nie muszą być doskonałe, żeby były prawdziwe. Wystarczy, że będą uważne. Że zamiast kolejnej gonitwy wybierzemy obecność. Zamiast perfekcji to autentyczność. Zamiast kolejnych planów to drugiego człowieka obok.
Bo być może to właśnie bliskość, wzajemność i umiejętność zatrzymania się są dziś największym darem, jaki możemy sobie nawzajem ofiarować nie tylko od święta, ale każdego dnia.
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam spokoju w sercu, ciepła płynącego z bliskości i chwil, które zostaną w pamięci.
Niech ten czas będzie pełen miłości, nadziei i dobra na każdy dzień.







