Znasz to uczucie kiedy z całych sił walczysz o utrzymanie relacji, bo pamiętasz, że kiedyś było inaczej? Miesiąc. Dwa. Pół roku. Dwa lata temu. Każdego dnia szukasz tamtych chwil. Przypominasz sobie tamte emocje. Przywołujesz tamte wspomnienia. Odtwarzasz minione dni i próbujesz wrócić.
Nie chcesz przecież słuchać, że powinnaś robić coś inaczej. A jak? Tego nie wiadomo. Masz być inna. Wspierać, ale nie tak. Przecież możesz inaczej. Możesz dzielić obowiązki. Wykonywać własne. Niczego nie oczekiwać.
Przecież możesz się uśmiechać. Przecież możesz mieć energię i charyzmę. Przecież to takie proste. Przecież wystarczy tylko…..
Wiesz, co wystarczy. Zwyczajnie nie masz już na to siły, energii, emocji, wiary. Masz coraz mniejsze przekonanie o sensowności tego co robisz. Tracisz siły. Tracisz siebie. Nie wiesz kim jesteś. Znikasz. Rutynowo powtarzasz każdą, wspólną czynność, by tylko nie dać po sobie poznać, jak naprawdę się czujesz.
Po co to robisz? By nie bolało? By nikogo nie zranić? By zachować homeostazę? Na studiach mówili, że homeostaza to stałość. Stałości i stabilności potrzebujesz najbardziej na świecie.
Zamykasz się, więc i wierzysz, czekasz na to, aż będzie lepiej. Nie jesteś sama. To jak się czujesz jest ok. Możesz o tym mówić, możesz się tak czuć. Możesz być sobą.