Oglądam drugą część ” Seksu w wielkim mieście”. Carrie jest wdową. Umawia się na randkę, pierwszy raz od śmierci męża. Potem relacjonuje przyjaciółce spotkanie.Przyjaciółka pyta: Co było z nim nie tak?Carrie odpowiada, zapytał czy może mnie pocałować, a nie o to w życiu chodzi.
Przepraszam Was za ewentualny spoiler i polecam cały sezon serialu „i tak po prostu”. Choć mam wrażenie, że każdy w Polsce i na świecie obejrzał go wcześniej, niż ja.
W każdym razie serial ten nasunął mi na myśl spontaniczność jako relikt przeszłości. Jestem sobie w stanie przypomnieć niejedną sytuację w ciągu miesiąca, kiedy zostałam zapytana, co chcesz to, czy to i dziś uświadomiłam sobie, że na wszystkie te pytania chciałam odpowiedzieć, że chcę zaskoczenia, niespodzianki, spontanu. Jestem w stanie zrozumieć bohaterkę serialu, która mówi, że jedyną wadą mężczyzny jest to, że o coś ją zapytał.
Żyjemy w czasach, którymi rządzi lęk. Rozumiem, więc, lęk zabija spontaniczność. Wczoraj pierwszy raz od wieków, spontanicznie, podzieliłam się maskotkami, które były ze mną jakąś dekadę. Spontaniczność jest trudna. Może jednak warto ją wskrzesić. Nie zastanawiać się, nie myśleć. Zrobić to co czujesz, nie analizując niczego. Jeśli chcesz wyjdź na spacer w deszczu, jeśli chcesz zatańcz na ulicy z nieznajomym. Żyj. Może się okazać, że w ten sposób dasz z siebie więcej ludziom wokół siebie, niż ci się wydaje. Uśmiechnij się do świata, choć nie wiesz co jeszcze dla Ciebie przygotował.