Siedzę w domu. Nie gadam, bo aparat głosowy przestał działać. Czytam. O kobietach. O dzieciach. Jenniffer Aniston opublikowała oświadczenie, w którym stanowczo powiedziała, że nie musi być matką, by być kobietą. Pewna blogerka parentingowa napisała post o tym, jak trudno być matką, choć rola ta, wyzwala niewyobrażalne pokłady miłości i cierpliwości. dodała przeurocze zdjęcie, z ciążowym brzuszkiem, a ja mam do dziś w głowie moment, kiedy mała dziewczynka, niemal zemdlała podczas zabawy.
Zastanawiam się co w dzisiejszych czasach determinuje to, że jest się kobietą. Świadoma rezygnacja z bycia matką i obwieszczanie tego całemu światu? Rodzicielstwo? A może pewność, że macierzyństwo nie jest tym, co wyjdzie Ci najlepiej w życiu i stawianie na inne formy samorealizacji? Czasami myślę, że to ostatnie przekonanie podszyte jest egoizmem. Po prostu stawiam na swój, własny komfort psychofizyczny. Skutkiem tego, zawsze będę trochę niestandardowa, Będę dążyła do czegoś, co inne kobiety stawiają niżej, niż rodzinę i miłość. Tylko w takie dni jak ten myślę o tym czy kiedyś nie będę żałować.
Tego, że nikt nie mówi do mnie ” mamo”. Tego, że nikomu nie przekażę bajki o Wodniku. Żyjemy w świecie, w którym stajesz się odrębnym typem człowieka, kiedy masz inne cele i plany na życie. Jestem ciekawa, ile wśród Czytelników tego posta, jest osób podobnych do mnie. Czy tak jak ja czasem czujecie się niepasujące? A może zupełnie nie przejmujecie się opinią innych?