Miało być, jak w pracy. Miało być wakacyjnie. O bryzie i tonach gofrów. Będzie refleksyjnie. O tym, co dzieje się we wnętrzu, kiedy dwulatek przynosi Ci buta, bo po dwóch tygodniach pamięta już, że to Twój but.
Będzie o tym, że siadając na piasku marzysz o tym, by ktoś usiadł obok Ciebie tak blisko, byś czuła jego oddech na swojej skórze.
Będzie o tym momencie, kiedy zdajesz sobie sprawę, że nie masz czasu czekać. Na jutro, na kolejny dyplom, na to, aż ktoś, kto ma problem z przekroczeniem dla Ciebie kałuży, stanie na nogi i nie będzie już potrzebował byś przekraczała dla niego oceany. O tej chwili, kiedy staje Ci serce, bo dowiadujesz się od samej siebie, że potrafisz i możesz czuć mocniej, niż kiedykolwiek Ci się wydawało.
Zamykasz oczy. Nie po to jednak, by zasnąć. Zamykasz je, by pozwolić sobie poczuć wyraźniej. Chcesz czuć każdy, najkrótszy oddech, każdy najdelikatniejszy dotyk. Będzie o tym jak bardzo, każdy nowy dzień, warty jest przeżycia. Bez poczucia winy i codziennego, dramatycznego bicia się z myślami. Bez rozpamiętywania przeszłości. Czasami trzeba dostać zastrzyk endorfin, by zrozumieć, że życie, jak pisała noblistka, naprawdę ” chwilami bywa znośne”.
Codziennie, jeśli tylko sobie na to pozwolisz, odnajdziesz parę dobrych chwil. Takich, dla których warto naruszyć wszystkie swoje zasady, przekroczyć wszystkie granice. Takie które zapierają dech, bo przecież ” życia nie mierzy się ilością oddechów, ale właśnie tych chwil, które sprawiają, że brakuje Ci powietrza. Na chwilę, o tym zapomniałam. Dziś znów wiem, że życie ma barwy i smak, wystarczy tylko otworzyć szeroko oczy…