Zwykły dzień. Dopada mnie jesienno – zimowe przesilenie. Boli mnie głowa i stale narzekam. Najpierw na to, że ze mną nie rozmawia. Potem, że za dużo mówi. Za chwile, że wcale nie przytula. Śnieg jest za mokry, kawa zbyt gorzka, a całkiem sprytnie zakamuflowane żarty, o tym, że nie jestem idealna totalnie beznadziejne. Kompletna cisza wypełnia zatłoczone pomieszczenie.Wszystko jest źle, a dlaczego?Bo tak. Bo w tym tygodniu nie ma weekendu, bo ta głowa boli mnie już piątą godzinę. Bo śnieg sprawi, że jeden z moich lepszych łososiowych swetrów, stanie się szary.
I wtedy wśród miliona nic nieznaczących słów pada jedno, przypadkowe, a tak potrzebne pytanie. ” Gdybyś mogła coś zmienić w swoim życiu, właśnie teraz, co by to było?” Odpowiadam, zanim pomyślę ” To jest najlepszy czas, w moim dotychczasowym życiu, nic bym nie zmieniła!” Mija chwila zanim dochodzi do mnie co powiedziałam. Uświadamiam sobie, że ta cała chandra dnia dzisiejszego, to jakiś straszliwy żart mojej zmęczonej głowy. Nie zdążyłam cofnąć tych wszystkich niepotrzebnych słów. Komunikacja międzyplanetarna bywa trudna. Nie chcę niczego zmieniać. Jest po prostu dobrze.