Miałam już coś napisane. Skasowało się, więc chyba powinnam napisać coś innego. Spróbuję raz jeszcze. Inaczej. Zacznę od snu. Śniło mi się ostatnio, że spadałam. Ze skarpy, do morza. Zaglądałam w przepaść i z tej ciekawości straciłam kontrolę nad sytuacją. Zostałam złapana. Sen powtarzał się w identyczny sposób przez całą noc. Spadałam i łapałeś mnie.
Dziś chciałam napisać o domu. Spodobał mi się obrazek. Jest taki wymowny. Poprzedni tekst gdzieś uciekł. Ten więc będzie takim, za który niektórzy przestaną mnie czytać. Mogą uznać, że jestem zbyt szczęśliwa. Trudno. Tamten tekst mówił o prezentach, takich pod choinkę. O tym, że w tym roku mam straszny problem, z tym czego chcieć. Do tej pory schematycznie pragnęłam ” świętego spokoju” i ciszy. Przed chwilą na moim biurku pojawiła się kartka, która była jednym z prezentów gwiazdkowych. Na różowym serduszku, ktoś napisał ” Święty spokój” i włożył je do kolorowego pudełka.W tym roku mam wszystko. Mam swoją przestrzeń, znajomy wulkan i pełnych pasji ludzi, którzy są trudni we współżyciu, ale jednak bardzo mnie kochają.
Mam też Ciebie. Twoje ramiona, Twój spokój. Miejsce, w którym mogę być sobą. Może nie jest idealnie. Może wciąż szukamy plastrów na siniaki wnętrza. Trudno. To jest życie. Nie będziemy budować, czegoś nowego, bo to brzmi podobno jakoś strasznie melodramatycznie. Wkomponuję się tam, gdzie jest wystarczająco dużo powietrza, by oddychać wspólnie.
Miało być o świętach. Wyszło jak zawsze o czym innym. Najlepsze święta są tam, gdzie można być sobą. Życzę Wam odnalezienia takich miejsc, gdziekolwiek będziecie.