Ostatnio było refleksyjnie , prawdopodobnie zbyt osobiście i zupełnie ponad rzeczywistością. Dziś zostaniemy gdzieś wysoko, choć wpis będzie na temat całkiem banalny. O tym, jak to ona była wkurzona, a on kreatywny. O upiorze, „Walcu Kwiatów”, parze skrzypiec, jednym saksofonie i kilku talerzach.
Będzie o tym, czy, gdy zabiera się kobietę na szczyt świata, można już z całą pewnością stwierdzić, że ona dała się przekonać do długiego, wspaniałego i totalnie bezkonfliktowego życia? Faktycznie, na chwilę zatrzymał się czas. Fajerwerki rozjaśniły niebo, a ona pomyślała, że tamta chwila i tamten człowiek, to jej przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Ale czy kilka chwil na dachu, może ustawić nasze życie, na najbliższe miesiące i lata? Czy daje gwarancję tego, że kobieta zwariuje ze szczęścia i tak jej już zostanie na wieki? W końcu, czy randka na dachu, jest czymś, co zapewnia pełnię szczęścia na wiele wspólnych dni?