Szkiców tego wpisu było chyba tysiąc siedemset. Każdy był w innym klimacie. Choć tak naprawdę wszystkie były o tym samym. Pierwszy dotyczył Tauron Areny i wymarzonego meczu w siatkówkę, oglądanego na żywo. Drugi był o tym, że z miłością nie trzeba chować się do szafy.
Ten, który by napisałaby dziś, byłby o tym, że dobrze jest mieć schron z czyiś ramion, gdy dzieją się rzeczy niespodziewane. Wtedy, gdy spada na nas odpowiedzialność, na którą nie byliśmy przygotowani.
Wszystkie te tematy mają wspólny mianownik. Jest nim przekonanie, że kiedyś w końcu trzeba przestać być silnym. Ubrać zwykły sweter, zamiast bluzki z wielkim dekoltem, skulić się i zacząć płakać. Pokazać słabość. Całymi latami szukała, takiego miejsca na ziemi, gdzie poczuje, że nie trzeba już uciekać. Znalazła. I tam zostanie, prawdopodobnie cokolwiek się w życiu się jeszcze stanie.