Prokrastynacja to mechanizm psychiczny, dzięki któremu wciąż zwlekamy. Czekamy na najlepszy moment, lepszą pogodę, wyższe ciśnienie atmosferyczne, ” jutro”, które może nigdy nie nadejść. Bo nawet jeśli w kalendarzu będzie następny dzień, znów będziemy czekać, bo może ” następnego dnia” będzie będzie bardziej odpowiedni czas. Nie chciała opisywać całego tego mechanizmu, bo nie o tym chcecie czytać u Limonki. To prokrastynacja dla którego ten post powstaje dopiero dziś.
Minęły prawie dwa miesiące, od wyjazdu na Rawę Blues Festival. Wyjazdu, który miała opisać, nie ze względu na emocje i atmosferę, a na dostępność i organizację. Nie robiłam tego, bo Limonka to emocje. A emocje Limonki w Katowicach nie nadają się do opisania. Cały czas jednak słyszała „napisz o Rawie”.
Rawa to 2 dni dobrej muzyki, a dobra muzyka to taka muzyka, którą można poczuć całą sobą. To moment, kiedy osoba, która właśnie zeszła ze sceny siada w pobliżu, a Ty na chwilę wstrzymujesz oddech. Rawa to tak zwane ” osoby publiczne” na wyciągnięcie ręki Rawa to przemieszczanie się po wielkim mieście z dwoma różnymi aplikacjami, w komórkach, z których każda ma tę „najlepszą trasę”. Rawa to duże, dostosowane łazienki i winda z zaginionym kluczem.
W końcu Rawa to hotel na końcu świata. Nocne spacery, w poszukiwaniu kolacji i okazja do zobaczenia osób ważnych, w każdej sytuacji. Rawa to przyjaźń. Rawa to bliskość. Rawa to zaufanie, a Katowice to miejsce, gdzie ma ochotę wrócić, kiedy jest źle. Szuka Katowic wszędzie, gdzie jest. Jeśli macie swoje sposoby na utworzenie wehikułu czasu, piszcie o nich w komentarzach. Może któryś zadziała…