Od 11 dni niczego nie napisałam. Pewnie dlatego, że potrzebowałam czasu, by wszystko ogarnąć i uporządkować. Wrócę dziś do Was. Z tekstem prawdziwym, opartym na życiu, a nie jakiejś tam iluzji.
Każdy blog musi mieć jakiś temat przewodni. Limonka od pewnego czasu pisze o swoim niestandardowym podejściu do związków.
Lubicie czytać te teksty. Dziś o wolności i tęsknocie. Ile osób, tyle poglądów na rozłąkę. ” Jak to możliwe, że wyjeżdża bez Ciebie????” „Nie będziesz tęsknić????” „Jak to zniesiesz????” ” To przecież cały, długi tydzień!!!!” Od jakiegoś czasu non stop odpowiadałam na te pytania.
Od pewnego czasu opowiadałam o tym, że tęsknota w odpowiednich ilościach buduje, zamiast rujnować. Mówiłam o tym, że umiem i mogę bez ciebie pracować, a mój wewnętrzny świat nie runie do końca tygodnia. Moje podejście do wolności, zależności, wspólnej i niezależnej sfery w relacjach od zawsze budzi zdziwienie. Dbam o to, by między ludźmi było powietrze. Przestrzeń, którą każdy z nas wypełnia własnymi myślami i planami. Każdy potrzebuje chwili tylko dla siebie. Niektórzy wtedy płaczą, inni oglądają filmy, a jeszcze inni nakładają na twarz peelingi i maseczki. Nieważne, co robisz. Ważne, by mieć ten czas do dyspozycji. Bez tego, czasami trudno znaleźć już wspólny język. Kiedy zaczynałam pisać ten tekst, przyszła mi do głowy piosenka ” Napiszę do Ciebie z dalekiej podróży”. Nawet, jeśli tych ” listów” jest niewiele, nie oznacza to, że coś się psuje. Warto potęsknić, zaczekać, pomyśleć, by zrozumieć, jak dobrze jest wtedy, gdy mamy siebie na wyciągnięcie ręki. I znowu przypomniała mi się piosenka, bo nie ma miłości, gdy nie dajemy wolności i nie jesteśmy wolni, kiedy nie kochamy.