Kiedy trzy tygodnie temu zadzwoniłam z płaczem do jednej z bliższych mi osób, usłyszałam, że mężczyźni mojego życia odchodzą. Na tamten moment było to zarówno stwierdzenie faktu, jak i zapewne wyrażenie złości, że rozmówca, który uważał się za mężczyznę mojego życia, jest teraz trochę dalej. Minęły ponad trzy tygodnie. Zdjęcie dziadzia stoi w centralnej części mojego pokoju, a ja dowiedziałam się o sobie i ludziach wokół siebie, czegoś nowego.
Dziadziu, którego pytałam zawsze i o wszystko, poszedł do żony, dopiero wtedy kiedy wiedział, że nie jestem sama. Że mam się do kogo przytulić. Komu wypłakać. Mam kogo spytać o to, który z tysiąca moich pomysłów jest dobry, który wymaga dopracowania, a który nadaje się tylko do kosza. Nie wiem wprawdzie jeszcze, czyją powinnam być żoną i czy w ogóle powinnam nią być, ale może to też się z czasem wyklaruje. Może ta wiedza jest mi zbędna. Może są momenty kiedy trzeba samemu zacząć podejmować decyzje, nie pytać o zdanie wszystkich dookoła i ponosić ich konsekwencje. To chyba jest dorosłość. Ja w tej dorosłości mam wokół siebie, osoby, którym mogę ufać. To najważniejsze. To właśnie jest szczęście.
https://www.youtube.com/watch?v=9bxc9hbwkkw