Miała 45 minut i milion myśli. O kwiatach, które zapachem poczucia winy wypełniały przestrzeń. O słodkościach, które nadawały życiu smak inny, niż kiedykolwiek wcześniej.O życiu, które jak pewnie nigdy wcześniej miało wszystkie kolory tęczy. Było czerwono, bo emocjonalnie. Żółto, bo optymistycznie, ciepło i z uśmiechem. Zielono, bo z nadzieją, że któregoś dnia, odzyska równowagę. Ten stan, w którym było łatwiej, bo nie musiała czuć….
Tylko, czy życie na pewno polega na obojętności? Przekonała się, że wcale tak nie jest. Lubiła odczuwać. Ciepło dłoni, wilgoć ust i ten prąd, gdzieś na samym dnie, silnego babskiego serca, kiedy słyszała, chodź Kochanie, kupię Ci śniadanie…Czucie nie odbiera kontroli nad życiem na następne wieki. Zamknięte oczy nie powodują wybuchów wulkanów, tsunami i innych powodzi łez – pomyślała, patrząc na zastawioną kwiatami szafkę pod telewizorem.
Wczoraj, wkurzała się na niedopowiedzenia. Dziś uśmiechała się do myśli, że jednak lubi być kobietą. Tą wrażliwą i niezdecydowaną. Tą niedostępną i prowokującą. Pożerać czekoladę i myć kubki, jeśli jest to absolutnie konieczne. Polubić swoje pogmatwane życie, w pełni jego barw.