Tym razem nie będzie fabuły. Nie tylko dlatego, że to, co prawdziwe lepiej się sprzedaje. Nie będzie historii, oderwanej od rzeczywistości, bo jej tworzenie sprawia, że Limonka sama przestaje wiedzieć, co w jej życiu jest naprawdę, a co zostało stworzone tylko na potrzeby bloga. Fikcja literacka wróci, jak tylko odnajdzie samą siebie…Dziś o tym jak spadała w przepaść, bo była zbyt ciekawska….na szczęście tylko we śnie. O jak chciała przestać czuć, bo odczuwanie bolało za bardzo.
Kiedy Mikołaj się spóźniał, a przytulając się mocniej, niż kiedykolwiek wcześniej, usłyszała nie swoje imię, zatrzymała się. Chwilę zajęło jej znalezienie powodu, dla którego zamieniła beznamiętną stałość, na ogniste, nieprzewidywalne trzęsienia ziemi. Przez chwilę zastanawiała się dlaczego to zrobiła. Była zła, rozżalona, zagubiona, chciała schować się w tamte ramiona, które chroniły przed życiem. Teraz chroniłyby ją też przed bólem. Przed pustką i poczuciem, że jak zawsze coś komuś musi udowadniać.Chciała uciec.
Poleciało kilka łez. Z lodówki zniknęło kilka czekolad. Zamknęła oczy. Przecież gdyby miała uciekać, musiałaby uciec ze wszystkich miejsc, gdzie jest On. Uciekając przed Nim, uciekłaby przed tym wszystkim, co pokochała mocniej niż sobie wyobrażała, że kochać umie. Nie można uciekać przed sobą. Tracimy wtedy wszystko.
Jakkolwiek będzie, obiecuję słuchać siebie i Ciebie. A właściwie zupełnie odwrotnie. Będę słuchać tego, co mówisz i tego czego nie pozwoliłam Ci powiedzieć. Będę czuła i chciała. Walczyła i czekała na Ciebie. Na Twoje słowa, czułość, ciepło. Na Twoją pewność. Bo ta Twoja pewność to coś najbardziej pociągającego…