Miałam nie płakać, miałam być twarda coś jest ze mną nie tak. A może właśnie mimo tego, że nie chciałam miałam napisać ten post. Kiedyś, w jakimś wywiadzie zapytano mnie o autorytet. Kogoś takiego, kto przekazał mi najwięcej. Rozmówca oczekiwał, że podam nazwisko, jakiegoś wielkiego mówcy motywacyjnego, najlepiej niepełnosprawnego. Powiedziałam, że autorytetami w moim życiu są moi Dziadkowie.
Wszyscy, przekazywali mi wartości, bez których życie byłoby tylko zadaniami do wykonania, kolejnymi szczytami do zdobycia. Od nich nauczyłam się, że sensem jest to, żeby każdego dnia dziękować za to co się dzisiaj przeżyło, nieważne czy było to miłe spotkanie, kłótnia, czy niezdany egzamin. Dowiedziałam się, że życie musi mieć smak, najlepiej pierogów ruskich albo sera pleśniowego:) Przekazali mi, że trzeba tak samo cieszyć się tęczą, na deszczowym niebie, jak Playstation na biurku. Że liczba zer na koncie bankowym nie definiuje człowieka, a także tego, że chowanie się za błyszczącą biżuterią, albo toną makijażu nie ma sensu.
Przed chwilą obejrzałam filmik, który mi przypomniał, że kilka lat temu było za późno, by zadzwonić. Zamiast głosu Dziadzia, w słuchawce usłyszałam płacz babci w telefonie i skamieniałam. Czas nie stoi w miejscu. Z miłością nie warto czekać, nieważne ile mamy lat