Są takie dni, są takie smaki, są takie momenty, które wszystko łączą. W głowie pełnej oddzielnych kawałków puzzli, pojawia się obraz. Taki w którym nie ma już żadnej luki. Jest wszystko z czego powinno się składać szczęście….
Zaczęłam pisać ten tekst 29 grudnia. Dziś, w pierwszy dzień Nowego 2018 roku trzy pierwsze zdania wciąż pasują idealnie…Zanim uznam, że prawda się nie sprzedaje, a życie jest zbyt nudne, by je opisywać, dokończę ten tekst. Napiszę o tym jak byłam cała w skowronkach, spędzając Sylwestra ze Spotify zamiast jedynki i dwójki, w towarzystwie ludzi. przy których można być sobą, niezależnie od wszystkiego. O tym, że dom, to takie miejsce, gdzie chcesz wracać, bo wiesz, w której szafce są Twoje ulubione słodycze, a miłość to umierać na jakieś skurcze, szepcząc, że ta sukienka jest piękna.
Niedawno po raz pierwszy w życiu oddałam kontrolę i żyję. Świat się nie zawalił. Wręcz przeciwnie, nabrał kolorów. W ramach postanowień noworocznych będę starała się od tego nie uciec. A Wy? Jakie macie postanowienia, na zapisanie całkiem pustej białej kartki 2018 roku?